Biedra kamicielka, dostarcza również szturmżarcie na stok…
Galerie
A taki kubeczek sobie zrobię.
Jeszcze nie wiem jak, ale zrobię.
Kupić można tutaj. Jedyne 130 zł. Bez wysyłki :/
Tak minął wieczór i poranek, dzień drugi.
Słońce zachodzi na Słowacji, a nie jak latem prawie nad Istebną…
Ale już wraca, pomalutku.
Zimo, napieraj.
Mam foki do nart.
Czegoś tak brudnego nie prałam od czasu jak po wakacjach musiałam uprać w wannie moje dżinsy.
Wtedy nie miałam pralki, dzisiaj musiałam w wannie sprać pierwszy brud.
Na szczęście moja wanna przeżyła wiele, od moich pieluch począwszy na płukaniu wywołanych w piwnicy zdjęć formatu 1×1.5m skończywszy.
Wygląda na to, że lina operację prania w szarym mydle przeżyła i lekko powróciła do pierwotnego koloru. A przynajmniej przestanie brudzić ręce.
Tak, drogie dzieci, wyglądała porządna wyprawowa puchówka w głębokich latach ‘80. Tę kupiłam za jakąś śmieszną cenę, bo ktoś się pomylił przy mierzeniu i uszył kurtkę na dwumetrowego chłopa o kubaturze wiotkiego dziewczęcia.
Jako wiotkie dziewczę stałam się posiadaczką pierwszego w Tatrach Polskich płaszcza puchowego, po tym jak moja matka skróciła mi rękawy o dwie komory. I dzięki któremu mogłam zjeżdżać na kuprze z dowolnych górek. O ile pamiętam najdłuższy zjazd był z Koziego Wierchu na taflę Wielkiego Stawu.
Teraz moja stara kurtka idzie na organy. Przyzwoity kilogram puchu zasili ultraciepły śpiwór dla @bysiek-jr.
I wtedy wchodzę ja, cała na pomarańczowo, we współczesnej kurtce, która waży połowę i zajmuje znacznie mniej miejsca.

Testy, podwójnej nowej liny @mammutalpine.
Okazało się, że przy dobrej asekuracji, nawet większe od siebie dziecko można wziąć na barana.
Kiedy wiosną kupiłam rower, moja rodzina pukała się w czoło. Masz rower, kobieto. Nie jeździsz. Nie chce ci się. Stara jesteś. Chora przewlekle.
Ponieważ to rower mnie kupił od pierwszego wejrzenia, to i ja go kupiłam za cenę, nie ukrywajmy, okazyjną. (Mario, będzie Ci to zapamiętane. #Rodzina pamięta.)
Kupiłam i, co zaskoczyło wszystkich, zaczęłam jeździć intensywnie. Jeździłam uczciwie do pracy, 10 km w jedną stronę. Jeździłam na wyjazdach. I po zakupy. Nie jeździłam jak lało (czasami się nie udawało). Jak był wściekły upał. I na wakacjach też raczej jeździłam kamperem. Dzisiaj po raz pierwszy zgoniło mnie z roweru zimno.
Rower wraz z gustownym stojaczkiem, z którym go nabyłam, zamieszkał u mnie w pokoju, bo dwa kursy do piwnicy z rowerem na plecach wydały mi się nadmiarem treningu.
Wyszło mi, że w ciągu roku, wg danych GPSa, przejechałam ponad tysiąc kilometrów.
Teraz jest zimno. Kupiłam wprawdzie rękawiczki i ciepłe pantalony, ale mam wrażenie, że muszę jeszcze coś w swojej psychice naprawić, bo jak zaczyna mi marznąć nos, to znaczy, że jednak narty, a nie rower.
Ale może się przekonam, że jednak rower też…
Pamiątki z wakacji
2010 – Norwegia
2011 – Francja
2012 – Wielka Brytania
2014 – Włochy
Co zabawniejsze, dopiero w Szkocji zorientowałam się, że co roku kupuję kubeczek i koszulkę. A dopiero we Włoszech zrobiłam to celowo.