O Norwegii pisałam tutaj. Wielkim błędem było jechanie tam na pierwszą większą wyprawę. Nigdzie potem nie jest tak pięknie, tak dziko, tak bezpiecznie i tak przyjaźnie dla kamperów. Od kilku lat chcę tam wrócić, ale trzymam ten powrót jak ostatni kawałeczek ulubionego ciastka, ostatni odcinek serialu, pointę dowcipu.
Chwilę po powrocie pisałam tak:
Przejechaliśmy taką trasę. W sumie 10248 km. Trzasnęłam się o około 2,500 w stosunku do planów. Ale za to dni mi się zgodziły i planowo wylądowaliśmy w PL.
Plany były ambitne i najbardziej zależało mi na północy, totalnie olaliśmy Bergen i okolice. I miasta. Jedyne miasto gdzie zjechaliśmy to Trondheim.
Tutaj fotorelacja. Tutaj nasze dokładne punkty noclegowe, jeśli ktoś chciałby skorzystać – zapraszamy.
Wrażeń jeszcze do końca nie ogarnęłam, ale na szybko:
- lepiej jest jechać przez Finlandię i wracać przez Danię – my zrobiliśmy odwrotnie i po Norwegii nie umieliśmy już docenić Finlandii. Jeśli ktoś ma wątpliwości którędy jechać – szczerze polecam przeciwnie do wskazówek zegara.
- mosty na Cieśninach – po stokroć warto. Naprawdę niesamowite wrażenie, jechać 60 metrów nad Bałtykiem
- najtańsza benzyna jest na Shellu i mój Bobek najlepiej na niej jechał
- bardzo warto zabrać tyle jedzenia ile się da – to, że żarcie w Norwegii jest drogie to wcale nie żarty
- Nordkapp jest faktycznie przereklamowany i drogi jak cholera. Raz warto. Następnym razem będziemy się nastawiać na http://pl.wikipedia.org/wiki/Nordkinn, bo stanowczo zabrakło nam dwóch dni na daleką północ.
- na drodze nr 17 serdecznie polecam to miejsce (z boku jest mapka, wg Gógla 65.613193° N 12.365160° E) – bezobsługowy plac z wszystkimi wygodami (woda, ścieki, prąd), wrzuca się do skrzyneczki 60 koron za całość. Doskonała alternatywa dla kempingów, bo jedyne co nas na kempingi ściągało, to potrzeba podładowania paru urządzeń.
- cała droga nr 17 jest niesamowita, niestety pogodę trafiliśmy północną i z połowy musieliśmy zrezygnować
- są miejsca, gdzie 250 km dziennie główną trasą, to cholernie dużo, co mnie przyznam, zaskoczyło
- w Norwegii i Finlandii grzyby (koźlaki i prawdziwki) można zbierać z kampera. Wystarczy zwolnić.
- kocham dzień polarny. Chcę mieszkać na Lofotach i suszyć dorsza. Przynajmniej w lecie.
Ja tam jeszcze wrócę.
Te 10248 km to bez promów (w Norwegii i Helsinki-Tallin), więc z GPSa wyszłoby więcej.
Na tym wyjeździe zaczęłam fotografować miejsca noclegowe, oznaczać je współrzędnymi i robić mapki-albumy. Znacznie to ułatwia przypominanie sobie gdzie i kiedy byłam.