Gdzie nie pojechałam i dlaczego
Ostatnio wyjeżdżałam pod koniec czerwca. Czuję się jakbym siedziała w domu od co najmniej roku. W lipcu króciutki wypadzik na pół weekendziku. Sierpień zapowiada się cały w domu.
- Nie pojechałam w Tatry, gdzie Bysiek szkoli się na speleologa. A mogłam teraz siedzieć na Polanie Rogoźniczańskiej.
- Nie pojechałam na Woodstock, chociaż rok temu Bysiek mnie namówił, gdyż punkt 1.
- Nie pojechałam w Beskidy do AJSa, gdyż na weekend za krótko, na urlop za blisko i w jednym miejscu, a całościowo 500 zł za samą benzynę. Pożałowałam. Żałuję,
- Temperatura odczuwalna zbliża się do +40. Odczuwam potrzebę okopania się w jakimś chłodnym miejscu i zostania tam do września.
- Dzielny kamper Bobek niedomaga i ja się też coś słabo czuję.
- No i stado mi się rozbiegło. Instynkt psa pasterskiego wyje do księżyca.
Zdjęcia są całkiem bez okazji. Pierwsze to widok na Lądek-Zdrój, a drugie wschód słońca nad stawem Niezgoda, odbity w rolecie, olej na płótnie.