Kiedy jesteś spakowany, gotowy. Samochód od tygodnia stoi pod domem i mrozi lodówkę. I kiedy wsiadasz do kampera, żeby odjechać kawałek i przepracować osobowke, wtedy okazuje się, że masz na amen spompowany akumulator. Ten ważniejszy, pod maską.
Nie kombinowałam. Zadzwoniłam po pana z korporacji taksowkowej, pan odpalił, zainkasował 35 złotych i odjechał.
Poziom zaufania do pojazdu nieco mi opadł, po 200 kilometrach uznalam, że akumulator mam naładowany i uparcie postanowiłam nie dac sobie zepsuć wyrypy.
A nocleg, po staremu, z tirami przy autostradzie.